Witam, czy ktoś z was miał podobny problem ?
Chwilę temu zrobiony remont silnika. Auto w końcu ogarnięte, oleje i płyny uzupełnione wszystko wygląda ok.
Ojciec już trochę jeździł do roboty i wspomniał tylko że mu wskaźnik temperatury od czasu do czasu chodził góra dół.
Przejechałem się dla test jakieś 40 km i rzeczywiście, w czasie jazdy wskaźnik pokazywał 90 - 120 po czym nagle że 120 opadał na 100, podskakiwał do około 110, spadał do 90 (i te skoki tak na długości 1 km).
Dojechałem do domu i pierwsza myśl albo czujnik wariuje, albo termostat uwalony. A że najprostsze rozwiązanie w tej sytuacji to termostat więc go wyjąłem.
Dziś miałem zabierać auto i po przejechaniu 12 km temp max.
Zjechałem na pobocze otwieram maskę a tam:
- rura do chłodnicy gorąca i czuć że jest w niej ciśnienie bo "twarda"
- chłodnica cała zupełnie zimna
- rury dolne od chłodnicy do silnika zimne
- wentylatory napier...ją jak głupie.
Posciskalem rury, poluzowalem korek od zbiorniczka - gdzie bym rur nie gniótł to płyn w zbiorniczku się rusza.
Postalem z 10 min. Odpaliłem auto żeby zjechać na parking jakiś 1 km dalej i o dziwo temp już 90 stopni. Zajechałem na parking chłodnica cała gorąca.
Kolega stwierdził że po wyjęciu termostatu coś się gdzieś musiało zapowietrzyc - no niby tak, ale do tego stopnia że nie szło górnej rury ścisnąć żeby wodę do chłodnicy "przepchnąć" ?
Jakieś inne pomysły ?
Ps. Wcześniej od czasu do czasu mrugała kontrolka skrzyni biegów 4hp20 przy dodawaniu gazu. Dodałem wczoraj oleju i problem zniknął - obstawiałem za małe ciśnienie albo może jakiś czujnik poziomu - bo problem tyko przy przyspieszaniu.
Auto na razie nie pakowane, na spokojnie 80-100 km/g, koło 2000 obrotów.