No, tylko co z tego że "operacja się wyśmienicie uda", jak strach takim wynalazkiem jeździć w sposób jaki autor wątku planuje - bezawaryjnie, setki tys km (no bo lpg w fazie ciekłej to musi tyle żeby ekonomia zadziałała?) z pewnością że zawsze zadziała i tysiące km od domu najbliższy warsztat w razie W naprawi. Przecież później nikt się tego nie tknie (po co jak masa klientów z typowymi naprawami?) i jeden będzie na drugiego zwalał wszelkie problemy.
A i sam silnik - pozyskany z którejś ręki przecież , diabli wiedzą co przeszedł , a raczej wiadomo bo nikt tych silników nie kupował do delikatnego traktowania, to oczywiste . Swoją drogą takie hej do przodu pancerne to nic nie jest, Busso np. o ile wiem przegrzania nie lubi, jakimiś uszczelniaczami olej popuścić, uszczelkę pod głowicą troszkę zjeść , swoim orurowaniem czy w innych tajemniczych okolicznościach płyn chłodzący gubić . Czy wspomniałem o przegrzaniu ? A, oleje też przeróżne ludzie stosowali i stosują. Jak być pewnym takiego silnika "z palety" ? Kupa, no kupa potencjalnych problemów wg mnie laika użytkującego wiekowe (łał 10cio letnie) auta w fabrycznych konfiguracjach i znających możliwe kłopoty z nimi , a co dopiero takiego czegoś, w dodatku nonstop bardziej obciążonego cięższym nadwoziem.
Jako ciekawostka to owszem, ale jako _pewny_ wóz na co dzień ? , który ma zawsze być na chodzie pod ręką a nie w warsztacie, ma odpalić, pojechać i wrócić niech i kilka tys km ? No mam wątpliwości. A jeszcze z "gwarancją warsztatu to robiącego" ? to bez szans.
Nieco ściagneliscie mnie na ziemie.
Urodził sie inny pomysl seryjnego auta z duzą motorownią,ale narazie musze bardziej rozeznac sie w temacie.
Z ciekawosci jednak podpytam ile mogła by kosztowac taka zabawa w swap.
Dzieki wszystkim za opinie.
Przede wszystkim chciałbym się przywitać, bo to mój pierwszy post na forum :-) Też bardzo chciałbym mieć Alfę 159 Q4, ale mam te same obawy co autor wątku, a ropniaka nie chce. Nawet nie ze względu na jakieś uprzedzenia, ale auto będzie używane w mieście i raczej na krótkich trasach około 100km w weekendy, więc diesela bym po prostu zajechał. Pierwsze co przyszło mi do głowy to tak samo, podmienić tą nieszczęsną V6 na coś solidniejszego, ale jak słusznie wiele osób zauważyło swap to będzie raczej zabawa dla kogoś kto ma mechanika za dobrego znajomego. Tak się więc zastanawiam, czy nie taniej i lepiej by było po prostu usunąć wady tego silnika? Rozumiem, że największą bolączką tego silnika jest rozrząd który nie wytrzymuje zbyt długo? Ktoś wspominał tutaj, że nie ma gotowych rozwiązań, ale chyba łatwiej wykonać te kilka kół zębatych i dopasować mocniejszy łańcuch niż bawić się z mocowaniem nowego silnika i dopasowaniem elektroniki? Jak to widzicie?
powtórzę się jeszcze raz - przy dobrze zrobionym swapie od strony elektronicznej(i mechanicznej też, ale to mniejszy problem) nie będzie się to psuło częściej niż w fabrycznym aucie. tylko koszty takiej zabawy będą duże i to trzeba przekalkulować - czy opłaca się w 159 pchać circa 20k na włożenie busso.
diesel z dpfem to nie jest dobry pomysł do miasta - rzekłbym nawet, że idiotyczny...