Odświeżam temat.
Mam dobrego kumpla, z zamiłowania mechanika amatora. Wyznawcę religii zwanej VAG TDI. Akceptuje on jedynie samochody spod znaku rozpłaszczonego pająka na masce. Łatwo więc sobie wyobrazić jak mogą wyglądać nasze rozmowy na temat motoryzacji, a kiedy są prowadzone po paru głębszych nie obywa się bez ofiar. Na co dzień są to jednak tylko koleżeńskie docinki. A czemu tu o tym piszę? A dlatego, że ostatnimi dniami wyszedłem (a właściwie wyjechałem) na prowadzenie. Zamieszczam materiały:
Wiem, że ciężko dostrzec szczegóły, dlatego śpieszę z wytłumaczeniem, że między samochodami jest linka holownicza. Widać również jaki samochód jest na czele. Więcej wytłumaczeń już chyba nie trzeba heh.